O tym jak Maxis na dno się stoczył…
Kilka miesięcy temu EA poinformowało, że zamyka studio Maxis. Wzbudziło to płacz i lament wśród fanów serii. Udzieliło się to także niektórym dziennikarzom, którzy zaczęli nawoływać, aby tego nie robić. EA jednak postawiło na swoim i była to dobra decyzja, co postaramy się nieco przybliżyć.
Było sobie studio Maxis ? nagradzane wielokrotnie i dla niektórych kura znosząca złote jaja. Ojcem sukcesu był Will Wright ? typowy nerd i ekscentryk, człowiek nieprzeciętnie inteligenty, potrafiący stworzyć coś z niczego. Tak powstały chociażby SimArt, SimEarth czy SimTower. Jednak jego największymi dziełami, a jednocześnie hitami studia Maxis były Sims i SimCity. Z czasem Will i jego ekipa trafiły pod skrzydła EA. To właśnie pod ich opieką Maxis tworzył coraz bardziej dopracowane kontynuacje. Kiedyś niestety musiał nastąpić koniec.
W 2009 roku Will Wright postanowił opuścić szeregi studia i zająć się startupami, serialami kreowanymi przez widzów i tak dalej. Wtedy EA, zamiast zakończyć wieloletnią przygodę Maxisa z rynkiem gier, postanowiło ciągnąć ich działalność. Przez następnych kilka lat reszta ekipy trwała w sztandarowych tytułach, takich jak Sims czy SimCity. Jednak nie szli oni do przodu, a raczej się cofali. Nadszedł więc czas, gdy EA skończyła się cierpliwość i zamknęli studio.
Czy była to dobra decyzja? Co do tego nie ma wątpliwości. Maxis bez Wrighta to jak samochód bez kół. SimCity okazało się klapą, Sims 4 z kolei nie spełniło oczekiwań fanów serii. To właśnie było powodem zamknięcia studia Maxis, nie pieniądze.
Nie warto tłumaczyć się ze słabego Maxisa, jeśli można sprawę ewentualnych kontynuacji przekazać innym studiom, które na pewno zrobią to lepiej. PR-owo może nie rozegrali tego po mistrzowsku, ale ostatecznie podjęli słuszną decyzję. Na pewno EA więcej na tym zyska, niż straci.
Więcej na stronie gamedot.pl/article,felieton,maxis-anatomia-upadku